Kilku mężczyzn z Rajszewa brodzi po stawach i wyławia zabłąkane piłki golfowe. Sprzedają je w woreczkach przy drodze na pole, kilkanaście złotych taniej niż w sklepie. – Czysty interes – opowiada Antoni Nieścioruk‚ starter, odpowiedzialny za kolejność graczy przy pierwszym dołku.
Pole golfowe w Rajszewie koło Warszawy. 63 ha ziemi‚ w tym 14 ha zalanych wodą‚ 18 dołków. Szumią zarośla nad stawami‚ gdzieniegdzie wiją się rowy z piachem, czyli bunkry. Małe białe chorągiewki strzegą dołków. Na horyzoncie golfiści mkną białym meleksem w poszukiwaniu swojej piłki. Jolanty Raczkiewicz w czerwonej koszulce polo trudno nie zauważyć. Razem z mężem są przy czwartym dołku.
– Siła nie ma tu znaczenia. Trzeba opanować technikę i można grać w każdym wieku. W Arizonie‚ gdzie są moim zdaniem najpiękniejsze pola golfowe‚ grają dziewięćdziesięciolatkowie – opowiada Maciej Raczkiewicz.
Jolanta żartuje, że gra, by być blisko męża. Kobiety rzadko uprawiają ten sport, a my przy dziewiątym dołku spotykamy już drugą. Helena Miedler-Szlagowska gra z mężem Janem od 20 lat.
– Nawet w Egipcie znaleźliśmy pole golfowe. Arab wiózł nas dwieście kilometrów przez pustynię‚ za dwieście dolarów od osoby i pięćdziesiąt za wózek z kijami – opowiada. To cena postawienia sobie “zadania intelektualnego”, bo za takie jej mąż uważa golf. Po zdobyciu dziewiątego dołka odpoczną w cieniu drzewa: kanapki‚ banany i chłodne napoje. Większość graczy porusza się po polu piechotą. Dziewięć kilometrów dzielące pierwszy dołek od ostatniego pokonują zazwyczaj w czasie do pięciu godzin.
Robert Puzio wędruje po polu golfowym z synami: trzynastoletnim Piotrem i szesnastoletnim Bartkiem. Komplet 14 kijów ciągną za sobą na wózku. – Wybraliśmy golfa, bo to nie tylko sport, ale i styl życia‚ który bardzo nam odpowiada – mówi ojciec.
– W tej grze trzeba być dżentelmenem‚ zachowywać się odpowiednio. Ważna jest uczciwość. Gdy na przykład podczas zawodów graczowi zginie piłka, etykieta nakazuje, by przeciwnicy pomogli mu jej szukać. Za utratę piłki grozi punkt karny – opowiada Robert Puzio.
Jak najmniej uderzeń
-W golfie chodzi o to, aby wrzucić piłkę do wszystkich dołków, uderzając ją kijem jak najmniej razy – tłumaczy Marcin Moś‚ trener golfa. Jeśli przejdzie się całe pole, uderzając 71 razy, jest się wyśmienitym golfistą‚ 85 razy – dobrym. Ale 100 uderzeń to też niezły wynik. “Dołek” oznacza i dołek, i trasę, którą należy do niego przebyć. Rozgrywka zaczyna się na małym placyku, zwanym tee‚ na początku wędrówki do dołka nr 1. Tu szczególnie trawa jest aksamitna w dotyku, wręcz idealna.
– Kosimy ją w tym miejscu codziennie‚ tak by wciąż miała cztery milimetry wysokości. Tylko w poniedziałki dajemy jej odpocząć. Jest też obficie podlewana i nawożona. Kiedy na tee byłoby źle, dalej też nic by z gry nie wyszło – wyjaśnia Krzysztof Szafrański‚ head green keeper, czyli szef siedmiu ludzi odpowiadających na tutejszym polu za pielęgnację i koszenie trawy, w Rajszewie od 14 lat.
-Strój golfisty to najczęściej koszulka polo‚ wygodne spodnie i specjalne buty – Marcin Moś zwraca uwagę na swoje obuwie. – Są nieprzemakalne i mają w podeszwie grube wypustki‚ które zapobiegają ślizganiu się na trawie – opowiada.
Jak się okazuje, “wygodne spodnie” nie oznaczają dżinsów. Te są wręcz zabronione. Przede wszystkim jednak golfista w każdej sytuacji powinien zachować spokój i opanowanie. Łamanie kijów w złości jest bardzo źle widziane.
– Każdy kij golfowy jest inny i ma inne zastosowanie. Do tego, by posłać piłkę hen daleko‚ na odległość czterystu metrów, służy kij najgrubszy, tzw. wood. Innych kijów używa się do uderzania na mniejsze odległości, w zależności od tego, pod jakim kątem uderzamy – opowiada trener.
Początkujący gracze ćwiczą na tzw. driving range – niewielkiej przestrzeni do tego wyznaczonej. To także miejsce na golfową rozgrzewkę. Aby grać na polu, trzeba zdać egzamin i zdobyć tzw. zieloną kartę. Dzięki temu nikt nie musi bać się okrzyku “fore!” – ostrzeżenia, że stoi na linii przelotu piłki i może nią być uderzony. W Polsce pełnowymiarowych pól golfowych jest 13 i sport ten jest dość drogi. W Rajszewie jedna runda golfa kosztuje 100 – 300 złotych‚ zależnie od dnia i godziny.
– W Hiszpanii, między Barceloną a Gibraltarem, pól golfowych jest około setki. W Wiedniu nawet dozorca może grać w golfa‚ bo to nie jest wcale drogi sport. W Anglii emeryci płacą za partyjkę pięć funtów‚ w Stanach są pola za pięć dolarów – mówi Helena Miedler-Szlagowska.
Albo relaks, albo sport
W Polsce w golfa gra 7 – 8 tysięcy osób‚ zazwyczaj są to mężczyźni. Elżbieta Panas‚ z wykształcenia aktorka, pierwszy raz zobaczyła grę w golfa w telewizji‚ 14 lat temu. Kupiła podstawowy zestaw siedmiu kijów i zaczęła się uczyć. Dziś ma jeden z najlepszych handicapów wśród kobiet: 12.
Co to oznacza?
– Handicap to liczba określająca umiejętności gracza. Im niższy handicap, tym lepiej. Kobiety rozpoczynające grę dostają handicap 40‚ mężczyźni 36. Gracze zawodowi nie dostają żadnego. Służy wyrównaniu szans w rozgrywkach amatorskich – wyjaśnia Elżbieta.
W zeszłym roku na turniejach kobiet pojawiła się Martyna Mierzwa‚ szesnastolatka, i ma handicap 9. – Golf to walka z samym sobą. Uczy pokory‚ precyzji‚ wytrwałości. Czasem wydaje ci się‚ że umiesz wszystko‚ ale zmienia się pogoda i okazuje się‚ że umiesz niewiele – mówiąc to, Elżbieta Panas uderza kijem w piłeczkę i wysyła ją na odległość ponad 300 m.
– Są gracze‚ którzy potrafią pokonać pięćset metrów dwoma uderzeniami‚ przy czym drugim wrzucają piłkę do dołka z odległości ponad stu metrów.
To jest sztuka – opowiada.
Trzynastoletni Piotrek Puzio w ciągu roku obniżył swój handicap do poziomu 18‚8‚ a jego brat do 27‚2. Właśnie przygotowują się do mistrzostw Polski juniorów. – Kiedyś przeczytałem sentencję o golfie‚ która wydaje mi się trafna: “Kiedy to oglądasz, to jest zabawa. Kiedy w to grasz‚ to jest relaks. Ale kiedy pracujesz nad tym, to jest golf” – mówi Bartek Puzio.
Rzeczpospolita