O tym, kogo kochamy najmocniej, decyduje podświadomość. Ale to, czy nasz związek przetrwa, zależy tylko od nas. Wystarczy ze sobą rozmawiać – twierdzą psychologowie. Najlepiej półtorej godziny tygodniowo
Miłość ma około czterdziestu tysięcy lat. Mniej więcej właśnie wtedy człowiek zdobył świadomość samego siebie, co pozwoliło mu pokochać innego człowieka. Miłość jest najlepszym i prawdopodobnie jedynym sposobem na przeżycie, zarówno w kontekście jednostki, jak i całego gatunku ludzkiego. Potwierdzają to statystyki. Ludzie, którzy kochają i żyją w związku, są zdrowsi i szczęśliwsi niż ludzie samotni, którzy zapadają na niemal wszystkie choroby od dwóch do czterech razy częściej (badania Jamesa Lyncha). Może to banalne, ale najważniejsze, co można w życiu zrobić dla siebie, to zadbać o swój związek. Tylko, do licha, jak?
Fundament, czyli pierwsze trzy minuty
Na to pytanie odpowiada bardzo rzeczowo prof. Michael Lukas Moeller w swojej książce “Jak zaczyna się miłość. Pierwsze trzy minuty” (wyd. Nisza 2007). Według profesora przetrwa to uczucie, które jest wciąż podsycane -poprzez myślenie o sobie nawzajem, wspólne przedsięwzięcia, a przede wszystkim rozmowę. Pierwsze chwile znajomości, moment zakochania to skarbnica, z której partnerzy do końca życia mogą czerpać siły i nauki. To także fundament, na którym można się oprzeć, jeśli coś zaczyna się psuć.
Nieświadome dziedzictwo
O tym, kogo kochamy i jakie problemy napotykamy w życiu miłosnym, w dużej mierze decyduje podświadomość. Silna fascynacja drugim człowiekiem pojawia się, gdy moja i jego nieświadomość silnie ze sobą korespondują. Ludzie o podobnych uwarunkowaniach psychicznych przyciągają się jak dwa magnesy, już od pierwszych minut znajomości. Jak twierdzą psychoanalitycy, aż 90 proc. tego, co się dzieje między dwojgiem, nie dociera do ich świadomości. Tymczasem już w pierwszych sekundach zakochania powstaje specyficzna struktura związku, która utrzyma się przez całe życie i wpłynie właściwie na wszystko.
Miłosne matryce
Nie ma dwóch jednakowych relacji. Za każdym razem, gdy się zakochujemy, wydarza się coś, co nie mogłoby wydarzyć się z nikim innym. Nowy partner uruchamia w nas cechy, których poprzedni być może nawet nie dostrzegli. O tym, jaki jest związek, decydują nie tylko relacje naszych rodziców, ale także to, jak kochali się nasi dziadowie, pradziadowie. Ich miłosne losy, zakodowane w podświadomości, kreują zachowanie, oczekiwania, techniki radzenia sobie z problemami. Jak daleko sięga ten wpływ? Z badań dynamiki grupowej wynika, że normy obowiązujące w danej grupie są żywe do jedenastu pokoleń. Moeller uważa, że nasze postawy mają wciąż bardzo wiele wspólnego z tymi, które charakteryzowały pierwotne społeczności. To możliwe. Czterdzieści tysięcy lat, które upłynęły od momentu eksplozji samoświadomości, to “zaledwie” 1600 pokoleń. W ciągu ostatnich 200 lat na dowolny związek istniejący dziś złożyło się 510 miłosnych relacji.
Miłość przeraża
Im bardziej pasują do siebie dwie nieświadomości, tym większe przyciąganie między partnerami. Tworzą oni specyficzne duchowe pole magnetyczne, którego bieguny stanowią oni sami. Wszelkie zmiany po jednej stronie wywołują zmiany po drugiej. W praktyce oznacza to tyle, że dopóki myślę i czuję tak a nie inaczej, ty myślisz i czujesz to, co myślisz i czujesz. W tym rozumieniu w związku nie ma miejsca na indywidualne byty, samostanowiące o sobie. Między innymi dlatego wielka, silna miłość czasem przeraża. Zdarza się nawet, że kochankowie uciekają w mniej angażujące związki. Aby wielkie uczucie zostało zrealizowane, potrzeba każdemu z nich specyficznego dystansu do siebie samego i swoich emocji, który jest oznaką emocjonalnej dojrzałości.
Z grona kandydatów atrakcyjnych, posiadających niezbędne kwalifikacje partnerskie i właściwy układ genów (o tym informuje nas zapach) -podświadomie wybieramy tę osobę, która w największym stopniu posiada dwie właściwości. Po pierwsze: przeżyjemy z nią raz jeszcze dotychczasowe traumy. Po drugie – istnieje nadzieja, że uda się je w końcu przeżyć od początku do końca. Dla wielu osób to kolejna przerażająca wizja. Jednak tylko w ten sposób można się pozbyć obciążeń z przeszłości, rozwijać się.
Tak zwane sprawy osobiste
Celem związku jest spełnienie, rozwój, trwanie w bliskości z drugim człowiekiem. Bo to nie tylko uszczęśliwia, ale jest dobre dla zdrowia. Realizowanie tego celu wiąże się z wykonaniem pewnej pracy. Prawdziwej harmonii się nie osiąga, unikając konfliktów, lecz je konstruktywnie rozwiązując. Do tego potrzebna jest rozmowa. Tymczasem, jak wynika z badań, przeciętna niemiecka para poświęca średnio dwie minuty dziennie na rozmowę o tzw. sprawach osobistych. Michael Lukas Moeller opracował specjalne reguły rozmowy, które pozwalają kochającym się ludziom zobaczyć pierwotną strukturę ich związku – nieświadome coś, co ustalili między sobą na samym początku, nawet o tym nie wiedząc. Przyglądając się fundamentom swojej relacji, mogą zrozumieć, poco są ze sobą, dlaczego właściwie się kochają i co dalej mogą zrobić z tą miłością.
Okno na związek
“Cykl” takich rozmów nazwał oknem na związek. Jak przez nie wyjrzeć? Wracając m.in. do początków relacji, do samego momentu zakochania: pierwszych trzech minut, tygodni znajomości. Rozmowa na ten temat pozwala wyabstrahować to, co wdanym związku najlepsze, jego pozytywny potencjał. On i ona muszą się skoncentrować na trzech zaletach partnera, które sprawiły, że się zakochali. Następnie są proszeni oto, by porównali swoją ówczesną relację z innymi ważnymi relacjami swojego życia, a także z relacjami przyjaciół i znajomych i wymienili trzy najmocniejsze strony swojego związku. Powrót do przeszłości bywa szokiem. Skłóceni kochankowie ze zdumieniem odkrywają, często po wielu latach, idealną stronę swojej relacji, której kiedyś przecież doświadczyli. Wspomnienia kryją w sobie informacje o tym, czego dziś w ich związku brakuje. A zazwyczaj są to: czas spędzany we dwoje, rozmowa, bliskość.
Jak słuchać i być wysłuchanym
1. Ustalcie jeden główny i jeden rezerwowy termin – półtorej godziny raz w tygodniu.
2. Usiądźcie naprzeciwko siebie, twarzą w twarz.
3. Mówcie sobie o wszystkim, co może otworzyć wasze “okno na związek”.
4. Milczcie i pozwólcie milczeć, kiedy będzie trzeba. Partnerski dialog nie może być wymuszaniem wyznań.
5. Jeżeli jednemu z was trudniej dojść do głosu, trzymajcie się zasady “piętnastu minut” – raz dla jednej, raz dla drugiej osoby.
6. Punktualnie zaczynajcie i punktualnie kończcie. Nie przedłużajcie i nie skracajcie waszych dialogów.
7. Mówcie o sobie, nie o tym, co myśli i czuje partner.
8. Mówcie obrazowym językiem, opisujcie swoje przeżycia na przykładzie konkretnych sytuacji.
Wg prof. Michaela Lukasa Moellera
Złudny efekt halo
Poznając nowe osoby, np. na wakacjach, próbujemy jak najszybciej zdobyć o nich informacje. Chociażby po to, by wiedzieć, jak się wobec nich zachować i czy jest nam z nimi po drodze. Dostarcza ich tzw. pierwszewrażenie oraz efekt halo. Pierwsze wrażenie to przede wszystkim cechy fizyczne i sposób ubierania się. Mężczyźni oceniają atrakcyjność, zwłaszcza u kobiet, kobiety zwracają uwagę na schludność, zadbanie. Efekthalo nie jest tym samym co pierwsze wrażenie. W przyrodzie i optyce nazwę tę stosuje się do aureoli, poświaty. W relacjach międzyludzkich jest to tendencja do nieuświadamianego przypisywania pewnych cech osobowościowych na podstawie jednej, od razu zauważalnej. I tak np. skłonni jesteśmy przypisać wiele pozytywnych cech osobie, która sprawia wrażenie inteligentnej. Uważamy wtedy, że jest również dobra, miła, moralna itd. Podobnie myślimy, gdy postrzegamy osobę jako ciepłą lub zimną. Osobę ciepłą będziemy oceniać lepiej. Efekt halo bywa złudny. Najgorzej jest jednak wtedy, gdy nastąpią w naszych relacjach z nowo poznaną/poznanym kolejne psychologiczne procesy – efekt kotwicy iefekt Pigmaliona, zwany również efektem samospełniającego się proroctwa. Ten ostatni polega na spełnianiu się pozytywnego wyobrażenia o kimś, dlatego że od początku mieliśmy o nim dobre mniemanie. Efekt kotwicy zaś sprawia, że uparcie trzymamy się swoich pierwszych osądów poznanej osoby, nie dopuszczając do siebie sygnałów, że jej/jego obraz jest inny. Nawet gdy pojawiają się sytuacje i fakty zaprzeczające naszym wyobrażeniom, uznajemy je za wyjątki. Jeśli jest to tylko wakacyjna znajomość, można tym efektom ulec. Jeżeli jednak ma być czymś poważniejszym, wychodzącym poza obręb krótkiego czasu, lepiej przyglądać się sobie bardziej krytycznie.
Rzeczpospolita